Biblioteka na tropie zbrodni na mieszkańcach Tczewa z roku 1939

Posłuchaj treści w wersji czytanej

Opinia historyczna po lekturze dostępnych materiałów historycznych

W odpowiedzi na pismo rozesłane przez Prezydenta Miasta Tczewa, Pana Mirosława Pobłockiego, do różnych urzędów, nadeszło pięć pism z Instytutu Pamięci Narodowej oraz jedno z Polskiego Czerwonego Krzyża. Żadne z nich nie zawiera nowych informacji. W jednym z pism IPN ocenia, że prochownia znajdowała się na terenie dzisiaj ograniczonym ulicami: Aleją Solidarności, Aleją Kociewską, Jana Brzechwy i torami kolejowymi. Instytut poza wskazaniem miejsca nie podaje jednak żadnego dowodu na lokalizację ww. miejsca.

Kontury z mapy z 1942 r. nałożone na współczesny widok satelitarny z Google Maps.
Kontury z mapy z 1942 r. nałożone na współczesny widok satelitarny z Google Maps.

Zapoznałem się więc z materiałami w tym m.in. archiwalnymi i mimo lektury wielu akt nie znalazłem jasnej odpowiedzi na podstawowe pytanie, gdzie znajdowała się prochownia. Pozostał do przeanalizowania jeszcze tylko jeden dokument – protokół z ekshumacji przeprowadzonej w Tczewie w październiku 1945 roku. Być może w tym materiale znajduje się  w nim jakaś mapka wskazującą lokalizację prochowni albo bliższy opis.

Z analizy dotychczas dostępnych materiałów nie uzyskałem żadnej nowej wiedzy odnośnie lokalizacji prochowni, bowiem nigdy na żadnej mapie ani w żadnym dokumencie urzędowym nie spotkałem zaznaczonego terenu podpisanego wprost „prochownia”. Swoją wiedzę na temat lokalizacji prochowni opieram na relacji mieszkańca Tczewa – Jana Kamińskiego, uczestnika ekshumacji w 1945 roku – i traktuję ją jako najważniejszy dowód w tej sprawie. Zdaję sobie jednak sprawę, że relacja ta jest obarczona niepewnością, ponieważ świadek zdarzeń spisał swoją relację dopiero w 2002 roku, czyli 57 lat po przeprowadzeniu ekshumacji. Jako historyk bardziej ufam dokumentom z danego okresu, lecz przy ich braku, relacja bezpośredniego świadka, wówczas licealisty przymuszonego do „ładowania” zwłok do trumien, pozostaje świadectwem wartościowym, bo tego typu przeżycie zapada głęboko w pamięć jego uczestnika.

Szukając lokalizacji prochowni, przeanalizowałem mapy Tczewa z roku 1931, 1934, 1942 i z 1944. Porównanie mapy z 1931 roku z późniejszymi rzuca pewne światło na sprawę. Otóż na mapie z 1931 roku widnieje jedynie kawałek obecnej ulicy Tczewskich Saperów. Na mapach z 1934 i 1942 roku (bardzo dokładnej, szczegółowej, w skali 1:25000) ulica Tczewskich Saperów jest wyraźnie dłuższa, a na jej końcu, w prostej linii za koszarami, przy torach widnieje obiekt, do którego z koszar prowadzi droga. Droga ta, w dalszym biegu, prowadzi również do strzelnicy (dzisiaj okolice ulicy Poligonowej). Słowem, przy drodze od ulicy Tczewskich Saperów na mapach widnieją tylko dwa obiekty: jeden przy torach – być może prochownia i drugi – strzelnica.

Co ważne, w materiałach z pogrzebu ofiar z 1945 roku używa się określenia „zbrodnia za koszarami”. Za koszarami znajdowała się tylko wspomniana wyżej droga prowadząca wyłącznie w te dwa miejsca. Dodatkowo warto zaznaczyć, że na mapie z 1942 roku napisano o terenie przy torach, że jest to teren ogrodzony drutem (drahtzaun).

W swojej relacji przywołany Jan Kamiński, w 2002 roku na łamach „Kociewskiego Magazynu Regionalnego” (nr 38/39, strony 42–43), miejsce, w którym doszło do mordu opisał następująco: „Na terenie miasta Tczewa są tylko dwa miejsca, w których na początku II wojny światowej niemiecki okupant dokonał egzekucji miejscowej okolicznej ludności. Pierwsza z nich, którą wyżej opisano, odbyła się w rejonie koszar, w pobliżu byłej prochowni. Obecnie blisko tego miejsca, niedaleko wiaduktu nad torami, przebiega droga krajowa nr 1, która wówczas nie istniała. Dokładna lokalizacja po upływie tylu lat jest prawie niemożliwa, gdyż znajdujący się tam teren jest zupełnie zniekształcony. Ówczesne zarośla i krzaki przekształciły się w duże drzewa, a łagodny stok został przekopany przez nielegalnych eksploratorów piasku”.

Lokalizację tę pośrednio potwierdza druga osoba, która przebywała w prochowni w 1939 roku. Był to Czesław Knopp z Tczewa, autor książki „Spod Stalingradu do Londynu” – żołnierz Wermachtu, a potem wojsk generała Andersa, który po wojnie nie wrócił do Polski. Knopp pisze na stronie 36 „Kociewskiego Magazynu”: „Kilka minut później wprowadzono nas do koszar, gdzie dostaliśmy rozkaz usuwania gruzów po bombardowaniu. (…) W tym drugim tygodniu dokonaliśmy odkrycia, które nas zszokowało. Podczas przerw, po spożyciu naszych kanapek, łaziliśmy po okolicznym terenie. W miejscu, gdzie wysypywaliśmy gruz, stały magazyny – prawdopodobnie do przechowywania materiałów wybuchowych i amunicji. W jednym z nich znajdowała się zwalona na kupę odzież. Po bliższym przyjrzeniu się odkryliśmy ślady strzałów i krwi. Tam również leżał księży biret z wypisanym wewnątrz nazwiskiem ks. Schwanitza, też zakrwawiony. Był to widoczny ślad odbytych tam egzekucji. To, co do nas dochodziło w formie plotek, okazało się prawdą”.

Relacja Knoppa nie wnosi nic nowego do sprawy, poza stwierdzeniem, że w pobliżu zbombardowanych częściowo koszar znajdował się magazyn do przechowywania materiałów wybuchowych i amunicji, więc potwierdza istnienie prochowni.

Skoro Jan Kamiński, uczestnik ekshumacji, wspominał o torach, więc szukałem lokalizacji prochowni koło torów. Na jedynej drodze z koszar do strzelnicy znajduje się jedynie obiekt na działce o wymiarach około 375 na 375 metrów. Teren ten znajduje się na mapie zarówno z 1934 roku, jak i z 1942, natomiast nie ma go na wcześniejszych mapach, bo wcześniejsze plany miasta nie obejmowały tego obszaru. Ponadto sama jednostka wojskowa istniała w tym miejscu dopiero od 1930 roku, więc koszary powstały niewiele wcześniej i nie było ich na wcześniejszych mapach.

Dzięki współpracy z informatykiem MBP w Tczewie, Maciejem Fergonem, nałożyliśmy bardzo dokładną mapę z 1942 roku na współczesną mapę google i inne. Po nałożeniu na mapę o takiej samej skali – co widać na mapach załączonych do tej korespondencji – leżący przy torach plac o wymiarach 375 na 375 metrów w dużej części (ale nie całkowicie) pokrywa się z niezabudowaną działką na Osiedlu Bajkowym, ograniczoną Aleją Solidarności, Aleją Kociewską, ulicą Jana Brzechwy i torami kolejowymi. Tak więc, skoro w relacji uczestnika ekshumacji Jana Kamińskiego grób masowy był w pobliżu torów, można przypuszczać, że teren prochowni z 1939 roku to wskazany teren na Osiedlu Bajkowym.

Czy można spodziewać się odkrycia kolejnych zwłok?

Tego nie wie nikt. Nie wiemy ile osób straciło życie w wyniku zbrodni za koszarami. Wiemy na pewno, że zwłoki w pobliżu prochowni odkryto na głębokości zaledwie 60–70 centymetrów. Dokumentacja śledztwa została sporządzona niedbale. Tylko część osób zidentyfikowano – księży oraz kolejarzy po charakterystycznym ubiorze. Pozostałych nie rozpoznano. Na liście ofiar pomordowanych w koszarach są błędy. Wskazano aż 120 osób rzekomych ofiar, przy czym prokurator przyjął jako pewnik 95 osób, a pozostałe 25 uznał za niepewne. Osobiście listę osób niepewnych pomniejszyłbym, bo na liście, na której znajduje się 25 osób rzekomo zamordowanych w koszarach, widnieje m.in. Jakub Jagalski (brat Wiktora, burmistrza Tczewa, który zginął w 1939 roku w koszarach). Wiadomo jednak, że Jakub zmarł w 1932 roku. Na liście widnieje jeszcze jedna osoba, która z całą pewnością nie znajdowała się wśród pomordowanych w tym miejscu. Ponadto ustalenia Jacka Cherka z MBP w Tczewie pokazują, że na liście ofiar zbrodni w Tczewie za koszarami widnieje 25 tych samych nazwisk co na liście osób rzekomo straconych w Lesie Szpęgawskim. Wynika to z faktu, że mieszkańcy miasta po wojnie, chcąc uczcić pamięć swoich zmarłych, wywierali presję na urzędnikach, by wpisali ich najbliższych na listę ofiar, nie mając wiedzy i nie sprawdzając, czy zginęli w Tczewie, Szpęgawsku czy Stutthofie.

Wydaje mi się, że nie jest możliwe obecnie ustalenie, ile osób zginęło w koszarach. Nie wiemy nawet, ile ich wydobyto. Urzędowe akta mówią o 71 osobach pochowanych w Tczewie na cmentarzu Starym, wcześniej ekshumowanych w prochowni oraz o 10 księżach pochowanych w Pelplinie, wcześniej ekshumowanych w prochowni w Tczewie. W książkach podaje się inaczej – nieżyjący już ksiądz Henryk Mross, niezwykle skrupulatny biografista, autor słownika biograficznego kapłanów, wskazał, że w Tczewie zostało zamordowanych 24 kapłanów, następnie ekshumowanych i pochowanych w Pelplinie. Liczba ta mogła ulec zmianie, bo nie wiemy, ile osób ekshumowano w 1976 roku na terenie koszar (i w jakim miejscu).

Z kolei Jan Kamiński mówi o 112 ekshumowanych w 1945 roku, co nie jest prawdą.

Przyjmując najmniej optymistyczne dane, na terenie Tczewa w pobliżu DK91 lub pod nią, mogą znajdować się szczątki około 25 osób pomordowanych w 1945. Ale jest to jedynie przypuszczenie, bo być może wszyscy zostali ekshumowani już w 1945 roku. Przypomnę, że wówczas państwu polskiemu i społeczeństwu zależało na pokazowych akcjach ekshumacji. Gromadziły one tłumy. Wystarczy wspomnieć, że w pogrzebie pomordowanych w Tczewie wzięło udział 10.000 mieszkańców (spośród zaledwie 21.000). Była ogromna presja społeczna, by ekshumację przeprowadzić starannie. Mimo to, po osiemdziesięciu latach od tej strasznej zbrodni, nie jesteśmy w stanie dokładnie wskazać, ile osób zostało zamordowanych, a tym samym odpowiedzieć na pytanie, czy wszyscy zostali ekshumowani i godnie pochowani.

dr Krzysztof Korda
Dyrektor MBP w Tczewie